Czuję się jakbym nie gościła ze 100 lat na blogu! Takie dziwne uczucie.
Czasu mam mnóstwo, bo aż 24 godziny w każdym dniu ;) Szkoda tylko, że obowiązki zajmują większość tego czasu.
W dodatku rekrutowałam się Geodezję i Kartografię (całkowicie przypadkowo dowiedziałam się o przedłużonej rekrutacji). Są to studia dzienne, czyli całkowicie wyklucza się ten pomysł z pracowaniem i zaocznym studiowaniem w Krakowie. Jednak bardziej zależy mi na nauce języka niemieckiego i ukraiński oraz na w-fie (basen) Jestem szalona :) Oczywiście wszystko za darmo :)
Od listopada zamierzam chodzić na studia - może i też zaglądnę na inne zajęcia - w miarę możliwości. (Na 10 przedmiotów miałam już 8 identycznych, więc może jakieś przepisywanie ocen wejdzie w grę ;) )
Na haftowanie też troszkę czasu mam. Nie jest aż tak źle :) W ogóle mając tyle zajęć, czuję że żyję! :)
Myszka II już dawno skończona czeka w kolejce na uszycie szmatki-łapki. Chwilowo jest kawałkiem kanwy, ale może jutro zabiorę się za szycie :)
Wielkie zainteresowanie wzbudziła Myszka II u pana konduktora (wykańczałam ją w drodze do Krakowa) Opowiadał mi o swojej żonie, która jest jak to powiedział: uzależniona od tych nitek :) Coś w tym jest, też jestem trochę uzależniona i dobrze mi z tym!